Parę zdjęć z dalszych prac. Tu luki rewizyjne na rufie – element wycięty będzie ich zamknięciem.
Wywierciłem otwory na dolny zawias płetwy sterowej oraz mocowanie tej balchy z kwasówki – dejwud rufowy? Wiercenie w kwasówce tej grubości, z ręki, wymaga dobrego wiertła. By móc przewiercić się przez dno (dziwne uczucie) musiałem użyć długiego wiertła do drewna i wiercić najpierw przez wzmocnienie (sam je dodałem…) podłogi kokpitu.
Żeby móc zamykać kokpit zabrałem się za malowanie podkładem.
Pomalowałem również moje “półki pokdokpitowe”. Po ich zamocowaniu dostęp będzie trudniejszy.
Wymalowałem komorę wypornościową dziobową oraz część pomiędzy wręgiem D i E.
Zamocowałem, przykleiłem wzmocnienia pod podwięzie wantowe. Wkręt gipsiak tylko do klejenia.
Zabudowa kokpitu.
Tu łączenia już wstepnie pofiletowane.
Żeby umilić sobie pracę, nadałem drugie życie mojej staaarej wieży. Dokupiłem adapter bluetooth na cinche (musztarda, ketchup) i teraz daje czadu radiem, spotify i podcastem 😉
To nie grało z 15 lat 🙂
Zabudowa nadbudówki.
Temat pilers i wnętrze.
W kokpicie zamontuję dwa holty przezroczyste zgodnie z sugestią Projektanta.
Polaminowałem wszystkie łączenia a następnie całość pokładu i kokpit. Wyciąłem też otwory odpływowe z kokpitu – na poziomie ław i podłogi. Laminowanie wymaga skupienia i dobrej organizacji pracy. Ja pracuję na materiałach Havla, zarówno mata jak i żywica. Jest dość czasu by się ogarnąć ale nie rozrabiałem na raz więcej jak 300g żywicy. Myślę, że 200g jest ilością bezpieczną. Z moich obserwacji wynika, że warto dać tkaninie chwilę, by się nasączyła. Nie trzeba z nią walczyć i wałkować od razu z zapałem. Wałkowania nie zabraknie i oszczędzałbym energię, bo naprawde jest co machać. Warto wałkować w jedną stronę, żeby uniknąć pęcherzy powietrza, których nie będzie jak sie pozbyć. Każdy bąbel, który zauważyłem podczas laminowania udało się rozwałkować. Najbardziej oporne lekko “dziurawiłem” naruszając splot tkaniny.
Tu nic innego nie mogło polecieć z głośników jak “Oni zaraz przyjdą tu” zespołu Breakout 🙂
… jak łaaaadnie ci w tej sukni… 😀
Obecnie biorę się za szlifowanie, tak by móc zacząć szpachlować żywicą z mikrobalonami. Farba epoksydowa już zakupiona czeka na etap malowania. Celem jest zabezpieczenie górnej części łódki. Potem odwracam i będę laminował dno, obło i burty. Dalej to samo – szpachlowanie i epoksyd. Jak tylko to skończe, jadę z łódką do fachowca na przymiarkę relingów, kosza dziobowego, rufowego i handrelingow. Będą wykonane z kwasówki. Jeśli oczywiście dogadamy się co do ceny. Zawiasy steru, podwięzie wantowe oraz sztagownik zamówione. Niedługo mają być gotowe.
Dalsze etapy to:
– zaczynam myśleć o elektryce – liczę na pomoc kolegi,
– mam wycenę żagli oraz masztu, want,
– płetwa kilowa do zamówienia gdzie indziej bo zdeklarowany się nie odzywa,
– jak już łódka będzie mogła stać na dworze będzie miejsce na wykonanie płetwy sterowej i mieczy stabilizujących,
– cały czas trwają dyskusje jak pomalować jacht – warstwa na epoksyd – kolorystyka… a przeczytałem ostatnio, że wbrew pozorom jacht pomalowany na ciemne kolory jest lepiej widoczny w nocy na morzu…
Chodzi za mną żeby już się zgłosić do regat…aaa no i wnętrze jeszcze jest do zabudowy… narazie szlifuję kabinę.
J