Początek rejsu. Spokój, luz, lampa. Potem flauta i strasznie gorąco. Robi sie wieczór i przede mną przejscie ruty.
Jeden statek dyskoteka, ogromny rozświetlony, przeszedł przede mną tak blisko, że mogłem poczytać menu w jednej z jedenastu restauracji jakie miał na pokładzie. Kilka innych statków w rozsądnej odległosci i odstępach takich, że przeskakiwałem miedzy nimi zupełnie bezkonfliktowo. Jeden z mastodontów wywołał mnie przez radio Scorch solo sailor what are your intentions. Powiedziłem, że niechciałbym zmieniać kursu. Zgodzili się i uzgodniliśmy, że przejde im przed dziobem. Czyli oni troche swój kurs musieli skorygować. Podziękowalem i życzyłem im spokojnej wachty.
Coraz głębiej w noc, coraz bardziej chce się spać ale przed opuszczeniem kilkudziesięciomilowej ruty to niemożliwe. Dobrze po drugiej w nocy ruta się dopiero kończy i ruch statków powinien maleć. Niestety tak się nie dzieje i czuwać muszę cały czas. Mija mnie kilka wielgasów z różnych kierunków. Ich ruch i światła są dość czytelne. Jest niestety jedno światło które mruga na mnie to czerwono to zielono. Znaczy wali prosto na mnie. Robię uniki to w jedną to w drugą strone ale nic to nie daje i wydaje się, że to cuś normalnie na mnie poluje. Nie zbliża się za bardzo (wszystkie te wielgasy są ze trzy cztery razy szybsze ode mnie). Ta zabawa trwa do rana. Jestem zagotowany, zmemłany, półprzytomny ale na ogromnej adrenalinie. Tuż przed wschodem – jest jeszcze ciemnawo – poprawiałem coś przy rufowych płetwach stabilizujących i niechcący oparłem się o linkę łączącą samoster z rumplem. Spowodowało to niekontrolowany zwrot (wiem głupi błąd szejmonmi) a wiatr oczywiście w tym momencie zaczął tężeć. Walcząc z żaglem, bo bez ingerencji nie mogłem wyjść z tego niby dryfu (bom był na hamulcu) zobaczyłem jak z mroku wyłania się Hopsanka i przelatuje kolo mnie tak ze 20 metrów maks. Ja zapomniałem, że Rafał ma światła sektorowe. Siadłem. Ręce mi się trzęsły jak pomyślałem jak blisko było… po blisko dobie żeglowania. Dobrze, że rejs nie kończył się tego dnia bo zagotowany za to polowanie byłem jeszcze ze dwa dni. Wszystko już wyjaśnione. Jest zgoda.
Niebo w nocy było niesamowite, a rozbryzgująca się koło łódki woda oceanu świeciła.2.5 czasem 3.5 węzła. Zjadłem obiad na śniadanie. Umyłem zęby i zjadłem pomarańczę. Niedobra kolejność. Odsypiam krótkimi chwilami nockę. W zasadzie tym niekontrolowanym zwrotem zastosowałem słynny manewr z filmu. Zrobiłem szalonego Iwana. Nie jest za ciepło. Dresy, polar, sztormiak.
Tego dnia jest troche zabawy z burzą i zlewą. Z ktorej strony to brać żeby nie oberwać? Taki taniec to w prawo to w lewo. Udało się. Wiatru mało. Wcześnie robi się ciemno.
46

